Świąteczny wyprost *
Tym razem wpis nietypowy, bo nie tylko nie od rodowitych autorów bloga, ale i owiany troszkę inną narracją.
Mówić by się chciało… ojjj pisać znaczy się, iż czas świąteczny generalnie w Polsce spędzany jest w większości domów w pozycji złamanej (czytaj na krześle) lub leniwo – poziomej (tj . na łóżku po łapczywym przejedzeniu).
My otóż – dalsi bohaterowie zdjęć tj. Oczek, Marcin z Gabrysią, moja osoba wraz z Marysią, postaraliśmy się powalczyć ze świątecznym zastojem, wyruszyć w okolice Przemyśla i zobaczyć co dzieje się na fortach. Pomimo szczerych chęci, niestety nie dołączył do nas serdeczny nasz kolega Patos, gdyż nie był w topowej formie tego dnia (po cichu liczę, że nie była to niedyspozycja prezydencko – filipińska 🙂 i w następnym roku uda nam się wybrać razem).
Cześć! 🙂
Oprócz robienia zdjęć krajobrazowych i prowadzenia bloga, zajmujemy się również fotografią profesjonalnie.
Wejdź na nasze portfolio i zamów u nas sesję zdjęciową!
Wracając do naszej przebieżki:
Wyruszyliśmy po 9-tej rano, bezpośrednio z Lipowicy (dzięki Oczek za podrzucenie nas wszystkich na miejsce i sprawną organizację!).
Aparat strzelił zdjęcie strażackie – czas ruszać.
Parę kroków naprzód – w prawo zwrot i w las . Następnie ledwie 350 metrów i czas na … swego rodzaju rarytasy.
Spod pazuchy, ba! nawet z plecaka ! – wyczarowany został wiśniowy eliksir i dokonaliśmy optymalnej rozgrzewki, bo jak to wędrownicy mogliby się narażać na wychłodzenie organizmów …
Buch bach i w piach, idziemy dalej. Przekraczamy skraj lasu, wędrujemy polami dobrze nam znanymi z dawnych czasów i trafiamy wreszcie na drogę. Troszeczkę w prawo – lewo, lub odwrotne 🙂 i trafiamy do pierwszego fortu (Fort IX Brunner). Przeglądamy, podziwamy – zauważamy pewne poczynione inwestycje, które pozwolą uczynić z fortów kolejną atrakcję turystyczną miasta Przemyśl – i kroczymy dalej.
Wędrujemy laskiem, spotykamy kolejny fort (Fort IXa Przy krzyżu) i troszkę w głąb, wchodzimy w tunel – Gabrysia galopuje jako pierwsza i chlup siup.. tym razem stopa w kałuże w miejscu w którym tunel się załamywał. Noga szybko wyciągnięta i uff. Rzekłoby się prawie sucha stopa i można isć dalej. W tył zwrot i po drodze, ku naszemu zdziwieniu spostrzegliśmy osamotnionego gacka.
Po wyjściu z fortu tradycyjnie – pasza i rarytasy – bo tym razem do gry weszło jedzenie grubszego kalibru, typu sałatka i wszystko, co spadło ze stołu świątecznego.
Kroczymy nadal podziwiając uroki pięknych terenów (mijając najpierw Fort Xb Zagrodnia, później Fort X Orzechowce), zaś Marcin sypie z rękawa ciekawostkami leśniczymi , o tym które drewno lepsze – tzw.”brałby” 🙂 oraz o akcjach zapalonych ekologów typu „zaadoptuj drzewo”.
Na ostatnim forcie (Fort Xa Pruchnicka Droga) mieliśmy okazję podziwiać panoramę. Zafascynowani widokami w rzeczy samej przyłyczyliśmy wyrobów domowych naszego wspaniałego leśnika.
Juz będąc świadomi, iż opuszczamy ostani fort na naszej trasie, wyruszyliśmy w stronę miasta, poprzez Żurawicę a następnie Lipowicę.
Na samym wzgórzu niestety, między kościołem, liceum i cmentarzem, przyszedł czas pożegnań i każdy wyruszył swoją drogą.
To piękne, że ten wspaniały, świąteczny dzień, mogliśmy spędzić wspólnie w doborowym towarzystwie oraz pięknych krajobrazach. Ten dzień, nie tylko rozpieścił moje oczy i gardziel, lecz również wprawił mój organizm w stan homoestazy, ponadto wzbogaciłem się o wiedzę dotychczas obcą (bo skąd człowiek ma niby wiedzieć jak się lasy rozrastają – takich pytań nie ma nawet w „ 1 z 10”).
P. S. Gdyby ktoś nie wiedział co oznacza * w tytule to proszę sobie coś dopowiedzieć – np. nogi , bo przecież jak człowiek jest w ruchu, to nie tylko jedna część ciała jest wyprostowywana.
Cześć! 🙂
Oprócz robienia zdjęć krajobrazowych i prowadzenia bloga, zajmujemy się również fotografią profesjonalnie.
Wejdź na nasze portfolio i zamów u nas sesję zdjęciową!
2 komentarze
BladaMery
Myślę, że w forcie X Orzechowce, Peter Jackson może spokojnie kręcić kolejne sceny na chacie u Bilba i Frodzia, do nowych hiperprodukcji. Podkarpacie ma swoje Shire! Yeah
P.S. Nie mogę przeboleć, że nie ochuchaliśmy wtedy zagubionego Gacusia, a potem nadeszły te mrozy….
hu hu ha hu hu ha
PanSerowar
Świetny tekst i zdjęcie Panie. Muszę się wybrać w okolice Przemyśla kiedyś.