Isfahan – perełka irańskiej kultury
Isfahan, to miasto, które bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło i najlepiej je wspominam z całej wyprawy do Iranu. 🙂
Gdy wróciliśmy do Teheranu po zdobyciu Damavandu, mieliśmy dokładnie 72 godziny do zagospodarowania przed wylotem. Zdecydowana większość naszej 30-to osobowej grupy wracała najbliższej nocy do Polski, a my mieliśmy już trochę dość Teheranu. Tak jak wstępnie planowaliśmy, ruszyliśmy (na tyle na ile czas pozwalał) na południe Iranu.
Isfahan był idealnym wyborem – gęsta siatka połączeń, niewielka odległość od Teheranu (450 km w Iranie, to mimo wszystko niewielka odległość), lepiej być nie mogło. Wybraliśmy dojazd autobusem klasy premium (autobus premium posiada 25 miejsc zamiast standardowych 50). Podróż zajęła nam jakieś 5 godzin i kosztowała ~50 zł. Przez jej większą część, za oknem widzieliśmy tereny pustynne i półpustynne, które geograficznie wchodzą w skład Wielkiej Pustyni Słonej (o czym dowiedziałem się dopiero przy pisaniu wpisu).
Cześć! 🙂
Oprócz robienia zdjęć krajobrazowych i prowadzenia bloga, zajmujemy się również fotografią profesjonalnie.
Wejdź na nasze portfolio i zamów u nas sesję zdjęciową!
Isfahan – oaza na pustyni
Gdy dotarliśmy na miejsce byliśmy nieco zmęczeni podróżą. Mimo, że wcześniej zapisaliśmy kilka adresów hosteli, razem z poznanym w autobusie nauczycielem języka angielskiego, podpytaliśmy taksówkarzy o miejsca godne zatrzymania dla europejskiego turysty. Chwilę później meldowaliśmy się w hostelu Amir Kabir (polecam ze względu na łatwość dogadania się z obsługą 🙂 )oddalonym o dwa kilometry od dworca i równie szybko ruszyliśmy poznawać miasto…
Isfahan spodobał mi się już od pierwszych chwil. W porównaniu z Teheranem, było tu zielono i gdzie się tylko rozejrzeliśmy, widzieliśmy jakąś roślinę. Warto również wspomnieć, że kierowcy po mieście poruszali się „bardziej cywilizowanie” niż miało to miejsce w stolicy kraju. Ale to co mi się najbardziej spodobało to pozytywnie nastawieni mieszkańcy miasta. Przez cały pobyt w Isfahanie nie mogliśmy się opędzić od pozdrowień, pytań skąd jesteśmy i co nam się podoba oraz zdjęć które mieszkańcy chcieli sobie z nami robić. W pewnym momencie mieliśmy już trochę dość! Wyglądało na to, że to nie oni są dla nas atrakcją, tylko my dla nich! 😉
Plac Imama Chomeiniego
Pierwsze kroki w Isfahanie skierowaliśmy na Plac Imama Chomeiniego, który jest najbardziej znaną atrakcją miasta. Kierując się w tamtą stronę, przeszliśmy przez ulicę Sepah, przy której znajdują się liczne banki, pałac oraz muzeum z ogrodami. Gdy dotarliśmy na plac, stwierdziliśmy, że tylko dla niego warto było tutaj przyjechać. Zrobił na nas ogromne wrażenie. 😉
Dodatkowego klimatu dodawał jeszcze fakt, że był to piątek, a w kulturze islamskiej jest to dzień święty (taka nasza niedziela) i wszędzie roiło się od rodzin z dziećmi. Siedzieli na niemal każdym wolnym skrawku zieleni i rozmawiali – nie to co u nas, przed telewizorem albo komputerem, Oni spędzali ten czas rodzinnie.
Postanowiliśmy przejść najpierw przez cały plac, oraz obejrzeć dwa znajdujące się przy nim meczety. Następnie przeszliśmy arkadami wokół Placu Imama, w których znajdują się wszelkiego rodzaju sklepy. Można tu znaleźć wszystko, od metalowych rękodzieł, strojów typowych dla ichniejszej kultury, przez fajki wodne, naczynia do wszystkiego, po gastronomię. W końcu, gdy wybiła godzina wieczornej modlitwy, a z minaretów popłynęły nawoływania muezzina i plac nieco opustoszał, postanowiliśmy, że najwyższa pora coś zjeść.
Jak czasami ciężko doprosić się o jedzenie
Najpierw znaleźliśmy knajpkę, z menu w języku angielskim (ale serwującą typowe, irańskie jedzenie) i cenami wyższymi o jakieś 50% od średniej. Postanowiliśmy zaszaleć i spróbować czegoś nowego! Kelner najpierw zaprosił nas do zajęcia miejsca, po czym przez 20 minut (mimo zajętości knajpy na poziomie 10%) czekaliśmy na przyjęcie zamówienia. Dwukrotnie przy tym podchodziliśmy do niego i pytaliśmy czy mógłby przyjąć zamówienie, ale tylko odsyłał nas z powrotem na miejsce… Cóż… Byliśmy już mocno głodni, a takie lekceważące podejście było dla nas nie do zaakceptowania.
Po opuszczeniu pierwszego lokalu, szybko udaliśmy się na pierwszego lepszego fastfooda (można powiedzieć, że w tamtym momencie kierował nami głód). Tutaj spotkaliśmy chyba pierwszą kobietę, która obsługiwała klientów (w Iranie jest to bardzo rzadkie zjawisko). Tutaj również mieliśmy do czynienia z lekceważącym podejściem do klienta. Pani kasjerka, powoli sączyła wodę, nalewając ją sobie z butelki z wysokości 10 cm, rozmawiała z koleżanką i przyjmowała od nas zamówienie, w związku z czym musieliśmy powtarzać po 3 razy zanim udało jej się zanotować wszystko. Na szczęście samo zamówienie zostało zrealizowane szybko i bezbłędnie.
Po tym krótkim zwiedzeniu Isfahanu skierowaliśmy się z powrotem do naszego hostelu. Byliśmy zaczepiani przez mnóstwo ludzi, którzy chcieli sobie z nami zrobić zdjęcia oraz pytali jak nam się podoba w Iranie. Trafiliśmy również, na jednego człowieka, którego angielski był na prawdę niezły. Ponad godzinę opowiadał nam o architekturze miasta i o miejscach wartych zwiedzenia (jak się okazało, była to bardzo subiektywna lista). Wytłumaczył nam również kilka „zagadek” handlu jakimi kierują się mieszkańcy Iranu oraz pomógł nam ocenić wartość produktów, które zamierzaliśmy kupić.
Najpierw najważniejsze atrakcje
Drugi dzień w Iranie rozpoczęliśmy spokojnie. Przy śniadaniu okazało się, że hostel w którym nocowaliśmy jest zamieszkany niemal tylko i wyłącznie przez mieszkańców Europy Zachodniej i Dalekiego Wschodu co świadczyło o jego popularności wśród przyjezdnych turystów.
Posileni i pełni sił, około 10 wyruszyliśmy na zwiedzanie miasta. Tego dnia postanowiliśmy poruszać się z mapami MAPS.ME (polecam do zwiedzania wszędzie tam, gdzie nie macie dostępu do internetu) i zobaczyć jak najwięcej polecanych tam miejsc, a później poszukać tych mniej typowych – polecanych przez „naszego lokalnego przewodnika”.
Jedną z pierwszych atrakcji, jaką zwiedziliśmy był Pałac Chehel Sotoun, w którym znajduje się muzeum historyczne oraz bardzo zadbane ogrody.
Następnie ruszyliśmy ponownie na Plac Imama, by tym razem zwiedzić od wewnątrz Pałac Ali Qapu oraz Meczet Shah.
Czy warto słuchać mieszkańców? Czyli o nietypowym zwiedzaniu słów kilka.
Po dokładnym zwiedzeniu Placu Imama, podążyliśmy w stronę rzeki przepływającej przez Isfahan. „Przewodnik” reklamował nam bulwary przy rzece Zayanderud, jako jedną z większych atrakcji miasta. Myślę, że warto było je zobaczyć i przejść się nimi. Czas spędzony tam był dla nas wytchnieniem w upale, ale również okazją do zobaczenia innego oblicza irańskiej kultury.
Coś, co mnie mocno zaskoczyło (choć jak teraz o tym myślę, to chyba nie powinno), to kilkukrotna możliwość obserwacji dwóch osób odmiennej płci siedzących obok siebie i rozmawiających. W kulturze islamu takie zachowanie jest nie do pomyślenia (zawsze znajduje się również jakaś „przyzwoitka”) i w centrum miasta jest niespotykane.
Gdy po kilku godzinach doszliśmy do ostatniego wartego zobaczenia Mostu Shahrestan, byliśmy już nieco zmęczeni. Daliśmy sobie chwilkę na trawce w cieniu i rozpoczęliśmy poszukiwania taksówki, by ruszyć na dalsze zwiedzanie. Taksówką w miarę szybko dojechaliśmy do najbardziej znanego mostu w Isfahanie – Mostu Si-o-seh Pol.
Isfahan, miasto warte zobaczenia
Pozostały czas jaki mieliśmy w Isfahanie, spędziliśmy głównie na spokojnym spacerowaniu po mieście. Przeszliśmy przez galerię handlową (tak jak u nas – nic ciekawego), zakupiliśmy odpowiednią ilość pistacji z szafranem (pychotka!) i spakowaliśmy wszystko tak, aby w drodze powrotnej nie mieć problemów z nadbagażem. 🙂
Wyjazd z Teheranu do Isfahanu to jedna z ważniejszych decyzji podczas całego wyjazdu i ta, z której byliśmy najbardziej zadowoleni. O ile zwiedzanie Teheranu można zamknąć spokojnie w jednym dniu, o tyle na Isfahan kolejnym razem poświęciłbym więcej czasu. Zwiedzanie tego pięknego miasta było bardzo przyjemne i każdemu polecam zajrzenie tutaj choćby na chwilę. 🙂
Wpis o Teheranie znajdziecie tutaj.
Wpis o zdobyciu Damavandu, znajdziecie tutaj.
Cześć! 🙂
Oprócz robienia zdjęć krajobrazowych i prowadzenia bloga, zajmujemy się również fotografią profesjonalnie.
Wejdź na nasze portfolio i zamów u nas sesję zdjęciową!
6 komentarzy
Radek
Bardzo fajny wpis. Właśnie szukam wszelkich informacji o Iranie, miejsc wartych zobaczenia jak i samego pobytu tam. I podziwiam tych, co to samodzielnie się tam wybrali. Ja się nie odważyłem 🙂 W maju jadę z Wytwórnią Wypraw na 18 dni do Iranu i mam nadzieję, że to będzie przygoda życia. Bardzo dużo zwiedzania. Czytałem, że jest tam w miarę bezpiecznie, potwierdzasz? W końcu to kraj muzułmański, więc obawy jakieś są. A czy temperatura nie była zbyt męcząca dla europejczyka?
Oczko
Dziękuję bardzo. 😉 18 dni to bardzo dużo i już Ci zazdroszczę tej wyprawy! 🙂 Ja bardzo dobrze wspominam wyjazd do Iranu i jest to jedno z tych miejsc, które podobały mi się do tej pory najbardziej!
Z tego co nam się udało zaobserwować Iran jest i piękny, i bezpieczny. Słyszeliśmy co prawda o bardziej mrocznych zakątkach, ale jeśli nie będziesz próbował kupować alkoholu od „bimbrowników”, to nic złego Ci nie grozi. Wydaje mi się, że właśnie brak dostępności alkoholu sprawia, że ludzie są spokojniejsi i mniej agresywni. Warto również przeczytać na stronie MSZ o obyczajach i przepisach prawnych, żeby nieświadomie nie popełnić jakiegoś wykroczenia.
Jeśli chodzi o temperatury, to nam pod koniec lipca zdarzało się widzieć na termometrach 42 stopnie. W takich warunkach najlepiej mieć jasne, przewiewne ubrania i poruszać się (o ile to możliwe) w cieniu. Większość restauracji jest klimatyzowanych, a większość atrakcji jest tak zbudowana, że panuje tam przyjemny „chłód”. Warto również zaznaczyć, że dzięki małej wilgotności powietrza 40 stopni u nich to tak jak 30 u nas – więc spokojnie da się wytrzymać. 😉
Pozdrawiam i życzę udanej przygody i wielu niezapomnianych przeżyć!
BladaMery
Ciekawe to miasto bardzo i uchwycone pod kątem symboliki ;). Szczególnie urzekł mnie pomnik z dmuchawcem, meczet Shah i wyschnięty basen :]
Miejmy nadzieję, że rodziny przyłapanej pary nie weszły na tego bloga i że ów para dzielnych młodzianów nadal spotyka się w świecie żywych ;).
Piękne „zdjęcie tytułowe”.
Oczko
Bardzo dziękuję za docenienie wpisu. 😉 Starałem się opisywać to, co mnie na miejscu najbardziej urzekło i zaciekawiło. 🙂 Pozdrawiam!
Fan-tomas
Plac Imama Homeiniego … zgadnij które słowo trzeba skorygować 😉
Oczko
Hah! Cóż za gafa! Dzięki za zwrócenie uwagi 😉