Turbacz – 26.10.2013
Po zdobyciu tatrzańskich dolin, przyszedł czas na wspólne zdobycie jakiegoś szczytu. Upatrzyliśmy sobie Gorce.
Gorce to jedno z łatwiejszych pasm górskich, położonych blisko Krakowa. Od swoich zdobywców nie wymagają zbyt wiele wysiłku, a do tego charakteryzują się łagodnymi i kopulastymi szczytami. Nie dziwi więc, że stały się dla nas idealnym wyborem na jedną z pierwszych wypraw.
Naszą wędrówkę rozpoczęliśmy pod stokiem narciarskim w Koninkach. Wkroczyliśmy na niebieski szlak i przeszliśmy grzbietem Suchego Gronia. Po drodze mieliśmy widoki na Beskid Wyspowy, rozciągający się na północ i północny-wschód od Gorców. Dotarliśmy na nasz pierwszy szczyt – Czoło Turbacza (1259 m n.p.m.), na którym posililiśmy się i podziwialiśmy piękne widoki południowo-wschodniej części Gorców.
Cześć! 🙂
Oprócz robienia zdjęć krajobrazowych i prowadzenia bloga, zajmujemy się również fotografią profesjonalnie.
Wejdź na nasze portfolio i zamów u nas sesję zdjęciową!
Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy w dalszą wędrówkę przez Halę Turbacz. Po drodze spotkaliśmy grupę Goprowców, którzy hucznie świętowali ostatni ciepły weekend tej jesieni i zaprosili mnie (jako, że Łukasz był już kawałek dalej) na zapoznawczego baniaczka. 🙂
Następnie minęliśmy charakterystyczny punkt na Hali Turbacz – Szałasowy Ołtarz, na którym mszę odprawił kiedyś Karol Wojtyła.
Udało nam się dotrzeć do Schroniska PTTK Turbacz, z którego dzieliło nas dosłownie kilka minut od celu naszej wyprawy, czyli Turbacza. Postanowiliśmy więc najpierw pójść na szczyt, a później wrócić do schroniska, na krótki spoczynek. Sam szczyt Turbacza nie zrobił na mnie dobrego wrażenia, gdyż czekały tam na nas powalone drzewa, które na pewno nie dodawały szczytowi uroku. Patrząc jednak z drugiej strony dzięki temu, można było cokolwiek zobaczyć. 😉
Wróciliśmy do schroniska, by odpocząć i podziwiać piękny widok na Tatry. 🙂
Po wypoczynku przyszedł czas na ruszenie w drogę powrotną, która okazała się o wiele dłuższa niż samo wychodzenie na Turbacz. A wszystko przez Łukasza, który nie chciał wybrać drogi masowo uczęszczanej, a spenetrować nieznane mu (co dziwne 😉 ) okolice. Ruszyliśmy w stronę Nowego Targu, trzykrotnie omijając zejścia na krótsze szlaki. Szliśmy żółtym szlakiem do Bukowiny Miejskiej, następnie czarnym, nieuczęszczanym przez nikogo tego dnia, do Bukowiny Obidowskiej. Ostatecznie skręciliśmy na szlak niebieski prowadzący do Nowego Targu.
Muszę przyznać, że krajobrazy, jakie mieliśmy okazję podziwiać w drodze powrotnej totalnie mnie zachwyciły. Piękne łąki, widoki na góry i do tego jeszcze wspaniały zachód słońca, wszystko to sprawiło, że zakochałam się w tamtych rejonach.
I pomyśleć, że ludzie mają domy, w tak cudownych miejscach. 😉
Mieliśmy jeszcze mały epizod z owcami, które chciały gonić Łukasza, ale w końcu się opanowały. 😀
Cała trasa zajęła nam około 8 godzin, co stanowiło, w tamtym okresie, mój rekord w pieszych wędrówkach. Pamiętam, że do dworca doszłam wykończona i jedyne czego pragnęłam to usiąść na miejscu… a gdy już w końcu usiadłam byłam prze-szczęśliwa, że mogłam zobaczyć takie cuda natury i wiedziałam, że jeszcze nieraz powrócę w te rejony. 🙂
Cześć! 🙂
Oprócz robienia zdjęć krajobrazowych i prowadzenia bloga, zajmujemy się również fotografią profesjonalnie.
Wejdź na nasze portfolio i zamów u nas sesję zdjęciową!
2 komentarze
anya
Kiedyś też sobie wybudujecie taki domek w takim miejscu 🙂 I ja wtedy przyjadę z Izą i po góralsku będziemy świętować 😀
Asiula
Aniu ja jestem jak najbardziej za, tylko musicie się zrewanżować tym samym w Kanadzie! 😀