Dolina Chochołowska – Tatrzański Grześ
Dolina Chochołowska jest dla nas miejscem szczególnym. Była naszą pierwszą, wspólną, górską destynacją i moim pierwszym spotkaniem z górami. To również od tego wyjazdu, ponad 2 lata temu, zaczęła się nasza wspólna przygoda z górskimi wędrówkami, która trwa do tej pory i mamy nadzieję, że nigdy się nie skończy. Nie trzeba również dodawać, że ta największa i najdłuższa dolina w Tatrach, jest po prostu piękna. 🙂 W związku z tym postanowiliśmy, że tegoroczny weekend walentynkowy (dla nas była to niedziela i poniedziałek) spędzimy właśnie w tej niezwykłej dolinie i jej okolicach. Naszym celem stał się Grześ, zdobyty ostatnio przez Łukasza w nocy. A że widoków podczas tamtej wyprawy nie mógł za bardzo podziwiać, postanowiliśmy go zdobyć razem za dnia. 🙂
Dolina Chochołowska
Po podróży z Krakowa do Zakopanego, udaliśmy się od razu na busa, który zawiózł nas na parking w Dolinie Chochołowskiej. Po zakupieniu biletów wstępu do parku, ruszyliśmy przed siebie zielonym szlakiem.
Warunki do wędrówki były idealne. Śnieg był lekko zmrożony, słońce świeciło jak szalone (żałowaliśmy jednie, że nie wzięliśmy ze sobą okularów przeciwsłonecznych), było ciepło, parę razy mocniej dmuchnęło, ale szło się naprawdę dobrze. W dodatku nie musieliśmy się spieszyć, bo mieliśmy zarezerwowany nocleg w Schronisku PTTK na Polanie Chochołowskiej. Szliśmy i podziwialiśmy na spokojnie wszystko, co się tylko dało podziwiać. 😉
Cześć! 🙂
Oprócz robienia zdjęć krajobrazowych i prowadzenia bloga, zajmujemy się również fotografią profesjonalnie.
Wejdź na nasze portfolio i zamów u nas sesję zdjęciową!
Po ponad dwóch godzinach dotarliśmy do schroniska, gdzie się zameldowaliśmy, zjedliśmy obiad oraz przepakowaliśmy plecak, co by się lżej szło na szczyt. 😉
Grześ zdobyty!
Ze schroniska bardzo łatwo dostać się na Grzesia – wystarczy wejść na żółty szlak, by po godzinie i 45 minutach dotrzeć na szczyt. 😉
2/3 trasy prowadzi przez las, który w zimie wygląda magicznie …
… a jak się już z lasu wyjdzie, to naprawdę jest co podziwiać!
Widoki na szczycie są jeszcze lepsze – zapierają dech w piersiach! 🙂
Nie dane nam było długo napawać się pięknem Tatr z Grzesia, gdyż na szczycie zaczęło strasznie wiać. Przed zejściem poprosiliśmy jeszcze pewnego turystę o zrobienie nam wspólnego zdjęcia. Po krótkiej wymianie zdań, okazało się, że razem ze znajomymi również nocuje w schronisku.
Po szybkim zejściu do schroniska spędziliśmy wieczór na grze w karty razem z poznanym na szczycie Wojtkiem oraz Mateuszem i Basią. 🙂
Iwaniacka Przełęcz
Drugiego dnia naszej wędrówki postanowiliśmy kontynuować marsz trasą sprzed ponad dwóch lat. Nie będę jej ponownie opisywać, bo możecie znaleźć ją tutaj i poniżej w szczegółach. 😉
Głównym punktem tego dnia była Iwaniacka Przełęcz. W planach było również zobaczenie Stawu Smreczyńskiego. Plany planami, ale pogoda tego dnia nie zachęcała do niczego. Było szaro, buro i ponuro – zupełne przeciwieństwo dnia poprzedniego. Szło się również nie najlepiej, gdyż rozmoknięty śnieg sprawił, że musieliśmy włożyć dwa razy więcej wysiłku w wędrowanie. W pewnym momencie, zastanawialiśmy się, czy jest sens ruszania w dalszą trasę. Ostatecznie jednak, miłość do gór zwyciężyła i poszliśmy dalej. 🙂
Gdy wspięliśmy się na Iwaniacką Przełęcz, deszcz rozpadał się na dobre i nie opuścił nas do Krakowa. Dlatego też podziwianie Stawu Smreczyńskiego zostawiliśmy na kolejne wyjście w Tatry. 😉
Ale o tym już w innym wpisie… 😉
Szczegóły trasy znajdziecie pod linkiem: http://mapa-turystyczna.pl/route/zifq
Cześć! 🙂
Oprócz robienia zdjęć krajobrazowych i prowadzenia bloga, zajmujemy się również fotografią profesjonalnie.
Wejdź na nasze portfolio i zamów u nas sesję zdjęciową!
2 komentarze
Wojtek
Hej! 🙂 miło znowu zobaczyć wasze buźki 🙂
Serdeczne pozdrowienia, dziękuje wam za wspaniałe towarzystwo i miłą rozgrywkę w tysiąca (a kto wygrał bo zapomniałem?)
Piękne wspólne zdjęcie na Grzesiu (ciekawe kto je robił hihi 😉 )
Jeszcze tylko króciutko zdam relację, że w dzień kiedy się rozchodziliśmy dotarłem z Mateuszem i Piotrkiem niestety tylko do Trzydniowiańskiego (nasz cel Jarząbczy) było totalne mleko i zaczął padać śnieg. To tyle jeszcze raz uściski i do zobaczenia na szlaku 😀
Asiula
Cześć Wojtku! 🙂
Nawet nie wiesz, jak się cieszymy, widząc Twojego maila! My również dziękujemy za wspólnie spędzony czas! W tysiąca Ty wygrałeś. 😀
Właśnie się zastanawialiśmy czy wszystko u Was w porządku i czy dotarliście bezpiecznie do celu podróży. 🙂
Szkoda, że się nie udało, ale na pewno będzie jeszcze niejedna okazja do zdobycia Jarząbczego! A może wybierzemy się kiedyś razem? 🙂
Pozdrawiamy cieplutko i do zobaczenia! 🙂