(Nietakie) Czerwone Wierchy w mglisty październikowy dzień
Od naszej poprzedniej wyprawy w Tatry (o której możecie przeczytać tutaj) planowaliśmy październikową wyprawę na Czerwone Wierchy. Chcieliśmy trafić idealnie z pogodą, jak i porą roku, więc czekaliśmy z nią niemal do połowy października.
Kiedy w 2012 roku ostatnim razem odwiedziłem Czerwone Wierchy w okresie jesiennym (a był to przełom września i października), widoki co prawda były przepiękne, ale nie do końca wszystko było tak czerwone, jak powinno być. Niedosyt, który pozostał, kiełkował, ale czas w poprzednich latach nie pozwolił na wybranie tego najbardziej znanego masywu Tatr Zachodnich na cel podróży. Taka okazja nadarzyła się dopiero w tym roku, zaraz po naszym powrocie z Grecji. Postanowiliśmy nie zwracać uwagi na pogodę i wybrać się (w trójkę – razem z Monią) na Czerwone Wierchy, mimo nieco nieprzychylnych, prognoz.
Czerwone Wierchy – wędrówka we mgle
Zaraz po godzinie 6 wyruszyliśmy z Krakowa i chwilę po 9 byliśmy już w Kirach. Pogoda jaką zastaliśmy na Podhalu była zdecydowanie przygnębiająca. Mimo wszystko postanowiliśmy wyruszyć w stronę Ciemniaka (2096 m n.p.m.), a dopiero później zależnie od warunków zadecydować o dalszym kierunku.
Cześć! 🙂
Oprócz robienia zdjęć krajobrazowych i prowadzenia bloga, zajmujemy się również fotografią profesjonalnie.
Wejdź na nasze portfolio i zamów u nas sesję zdjęciową!
Ze względu na kompletny brak widoków, marsz nie sprawiał nam takiej przyjemności, jaką powinien, a morale było naprawdę niskie. W okolicy Chudej Przełączki (1851 m n.p.m.) dopadł nas marazm, postanowiliśmy go jednak przezwyciężyć i ruszyć dalej na Ciemniak.
Tuż przed szczytem, na moment chmury odsłoniły Krzesanicę i mogliśmy oglądać przez kilkanaście sekund jako-takie widoki. 🙂
Na samym szczycie spędziliśmy tylko kilka minut – brak widoków i rozpoczynający padać deszcz skutecznie zniechęcił nas do dalszej wędrówki Czerwonymi Wierchami. Zamiast tego postanowiliśmy cofnąć się do Chudej Przełączki i zejść stamtąd do schroniska na Hali Ornak. Szlak pomiędzy Chudą Przełączką, a Halą Ornak dość długo, ale przyjemnie schodzi w dół. Przechodzi przez Wysoki Grzbiet, Tomanowy Grzbiet, Czerwony Żleb oraz Wyżnią Polanę Tomanową, dzięki czemu zadziwia swoją różnorodnością. Widoki, jakich mógłby dostarczyć w lepszych warunkach meteorologicznych, są nie do opisania!
Po zejściu do schroniska postanowiliśmy posilić się strawą i kawą. Do samochodu dotarliśmy wraz z pierwszymi oznakami mroku, a do Krakowa nieco wcześniej, niż poprzednim razem.
Niedosyt Czerwonych Wierchów wciąż z nami pozostał. Wygląda na to, że przyszłą jesienią znów spróbujemy odkryć tą tatrzańską czerwień… 🙂
Nowa forma na naszym blogu! KONKURS:
Co to za grzybek przedstawiony na jednym ze zdjęć?
Napiszcie nam w wiadomości prywatnej na naszym fanpage’u odpowiedź na to pytanie wraz z krótkim (2-3 zdania), ciekawym opisem lub wierszem. Na odpowiedzi czekamy przez tydzień od publikacji. Te, które przypadną nam najbardziej do gustu docenimy pocztówką przesłaną na wasz adres oraz małym prezentem regionalnym z naszej następnej większej podróży.
Powodzenia 😉
Cześć! 🙂
Oprócz robienia zdjęć krajobrazowych i prowadzenia bloga, zajmujemy się również fotografią profesjonalnie.
Wejdź na nasze portfolio i zamów u nas sesję zdjęciową!
2 komentarze
BladaMery
Tam jest najpiękniej. Tam można błądzić we mgle.
Asiula
To prawda. Chętnie bym tam jeszcze pobłądziła, tylko tym razem bez deszczu 🙂