Picos de Europa – Szczyty Europy
Ostatnio niewiele chodzimy po górach, ale gdzieś z tyłu w głowach mamy pragnienie bycia wędrownikami. Przez ostatni rok okazało się, że bardziej jesteśmy domatorami niż górołazami. Mimo wszystko – wakacje bez jakiejś górskiej wycieczki byłyby dla nas wakacjami straconymi. Początkowo, planując wyjazd do Hiszpanii, rozglądałem się za przejściem jakiegoś długiego, kilkudniowego szlaku w Pirenejach. Asia uświadomiła mi jednak, że na podróż poślubną warto wybrać miejsce, w którym choć troszkę odpoczniemy fizycznie. Gdy padło na mniej znaną, północno-zachodnią część Hiszpanii, rozpoczęliśmy poszukiwanie gór w pobliżu. Wyznaczaliśmy coraz większe kręgi wokół miejsc, które planowaliśmy zobaczyć, aż padło na pasmo Picos de Europa. Gdy tylko zobaczyliśmy zdjęcia i przeczytaliśmy przykładowe opisy przejścia – wiedzieliśmy, że to właśnie tutaj nasze wakacje zaczną hamować.
Cały problem naszego wyjazdu stanowiło to, że każdy dzień mieliśmy wstępnie z góry zaplanowany. Wypożyczenie auta, przejazd przez Costa da Morte, Corune, północne zakątki, Picos de Europa, zwrot samochodu. Ostatni nocleg na północy, podobnie jak zwrot samochodu, mieliśmy zaplanowany w Gijonie, prawie 100 km od Picos de Europa. Na wycieczkę został nam tylko jeden dzień – 10 października. W zasadzie tylko przez 5 minut rozważaliśmy co się stanie, gdy będzie padać i nie będziemy chcieli w tych warunkach przejść Ruta del Cares. I chyba przypadkiem odłożyliśmy te rozważania w daleką i niezbadaną przyszłość.
Sam wyjazd z Gijonu okazał się bardziej problematyczny niż się spodziewaliśmy. Niby to niecałe 100 km, ale w korkach wyszło nam prawie 2 godziny jazdy w jedną stronę. Do tego dojście do samochodu zaparkowanego poza strefą – kolejna godzina. A weź tu człowieku wstań w tej leniwej Hiszpanii wcześnie rano, gdy jeszcze wszędzie jest ciemno?!*
Cześć! 🙂
Oprócz robienia zdjęć krajobrazowych i prowadzenia bloga, zajmujemy się również fotografią profesjonalnie.
Wejdź na nasze portfolio i zamów u nas sesję zdjęciową!
*- W Hiszpanii jest ta sama strefa czasowa co w Polsce, ale przez szerokość geograficzną różnica wschodu słońca w Gijonie i Krakowie wynosi 1 godzinę. Nie przeszkadza to Hiszpanom, żeby przesunąć dzień o 3 godziny na rzecz dłuższego snu rano. Po ponad tygodniu w tym klimacie, zaczęło nam się nieco udzielać.
Ruszamy!
Wyjście na szlak zaczęliśmy nieco spóźnieni (11 vs planowana 9 rano), ale przynajmniej dzień zapowiadał się fantastycznie, a my czuliśmy moc, żeby to wykorzystać! 🙂
Nasza moc skończyła się jednak na pierwszym, dość stromym podejściu… I w sumie nie wiem, czy problemem była stromizna, czy rozgrzewające się na pełny regulator słońce.
Patrząc jednak obiektywnie, tylko dwa pierwsze kilometry były strome. Reszta dość łagodnie szła raz ku górze, raz ku dołowi, odkrywając przed nami swoje piękno. Co chwilę rozciągały się nowe widoki, czubate szczyty, wiszące mostki i prześwitujące tunele. Im dalej szliśmy, tym bardziej zachwycały nas, nieświadome otaczającej je niezwykłości, kozy. Całość tworzyła klimat, jakiego wcześniej trochę się nie spodziewaliśmy, a którego bardzo potrzebowaliśmy, żeby nasza podróż po Hiszpanii była pełna.
Czas na powrót
Niech nie zmyli Was to, że trasa to tylko 3 godziny w jedną stronę. Przez palące słońce, przed którym nie było ucieczki, pod koniec byliśmy zmęczeni jak po niejednym tatrzańskim szczycie. Większość osób właśnie w tym miejscu decydowała się na powrót taksówką do samochodu albo nocleg. My jednak zdecydowaliśmy się wrócić pieszo i to była decyzja jak rzut lotką w sam środek tarczy!
Chylące się ku zachodowi słońce sprawiło, że wszystko stało się bardziej pomarańczowe i majestatyczne. Wcześniej ostre i mocno odbijające szczyty, stały się łagodniejsze i przyjemne dla naszych obiektywów. Niektóre z nich rzuciły na nas długie cienie, dzięki czemu mogliśmy spokojnie odpocząć przed palącym słońcem. Im dalej w wieczór, tym (i tak niewielki) ruch turystyczny malał coraz bardziej, a płynąca dołem kanionu rzeka Cares szumiała bardziej kojąco.
Powrót do Gijonu to wyścig z godziną zamknięcia wypożyczalni samochodów. Wpadliśmy na miejsce w ostatnich 10 minutach, w zasadzie nie załatwiliśmy nic, ale przynajmniej zostawiliśmy samochód we wskazanym miejscu i spokojnym krokiem udaliśmy się na zasłużony odpoczynek.
Ta wycieczka była dopełnieniem naszych wakacji, dalej była już tylko miejska dżungla Oviedo i Madrytu. A my postanowiliśmy wrócić w Picos de Europa jak najszybciej, na dłużej i wyjść wyżej niż do tej pory.
Picos de Europa – wskazówki
- Jak już wspomniałem, przeszliśmy trasą Ruta del Cares. Wędrówkę rozpoczęliśmy w Poncebos, dotarliśmy do Cain, po czym wróciliśmy do punktu wyjścia – zajęło nam to ok 7 godzin.
- Bez większych problemów zaparkowaliśmy w Poncebos (nie było tam żadnych opłat za parking), ale im później, tym trudniej zaparkować (jak w większości miejsc).
- Nie jesteśmy pewni, ale do Poncebos chyba jeżdżą busy (być może, że tylko w okresie letnim).
- Na całej trasie nie występują żadne ułatwienia (sklepy, schroniska, knajpy). Przybytki luksusu pojawiają się dopiero w Cain. Na trasie udało nam się nabrać wody w strumieniu oraz w Cain w rzece Cares.
- Nie polecamy trasy osobom z ciężkim lękiem wysokości – urwiska robią dobrą robotę, ale nie dla wszystkich.
- Wybierzcie dobre obuwie! Adidasy z miękką podeszwą nie sprawdzą się na ostrych kamieniach, które występują na zdecydowanej większości trasy!
Tak kończy się nasza relacja z Hiszpanii. Spisanie naszych wspomnień i obrobienie zdjęć zajęło nam zdecydowanie za dużo. Teraz możemy zacząć aktywnie planować kolejne wspaniałe wakacje. Wpadajcie do nas, żeby się przekonać, gdzie nas nogi zaprowadzą. 😉
Cześć! 🙂
Oprócz robienia zdjęć krajobrazowych i prowadzenia bloga, zajmujemy się również fotografią profesjonalnie.
Wejdź na nasze portfolio i zamów u nas sesję zdjęciową!