Tatry – Mięguszowiecka Przełęcz Pod Chłopkiem
Pierwszą rzeczą, jaką usłyszałam o wyjściu na Przełęcz Pod Chłopkiem, było zdanie, że trasa jest bardzo trudna, ale warto. Kilka późniejszych opinii, utwierdziło mnie w przekonaniu, że lekko nie będzie. Faktycznie, łatwo nie było, ale doprawdy warto było. Widoki, jakie zafundowała nam Przełęcz pod Chłopkiem, przypomniały nam o tym, jak bardzo niesamowite są Tatry.
Całkiem przyjemna „gleba” w Dolinie Roztoki
Po sprawdzeniu, ile czasu trwać będzie nasza trasa od Palenicy do przełęczy i z powrotem, stwierdziliśmy, że dobrze będzie przespać się w Schronisku w Dolinie Roztoki na tak zwanej „glebie”. Jak zaplanowaliśmy, tak też zrobiliśmy. Zabraliśmy się z Moniką, która towarzyszyła nam już w kilku fajnych wyprawach, m.in. wyjściu na Świnicę i Zawrat. 🙂
Przejazd z Krakowa do Palenicy trwał ponad dwie godziny. Po zmianie butów – ze sportowych na górskie – ruszyliśmy w stronę Doliny Roztoki. Samo przejście trwało niecałą godzinę. W tym czasie Monika przypominała sobie, jak była w tych rejonach jeszcze w dzieciństwie i stwierdziła, że niewiele się zmieniło. 😉
Cześć! 🙂
Oprócz robienia zdjęć krajobrazowych i prowadzenia bloga, zajmujemy się również fotografią profesjonalnie.
Wejdź na nasze portfolio i zamów u nas sesję zdjęciową!
Po dojściu do schroniska, wypiliśmy jeszcze kawę i bez problemów przyznany został nam nocleg na glebie. Gdy zapadła cisza nocna, położyliśmy się grzecznie spać, by rano wstać…
Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje (kawę i szarlotkę w Morskim Oku)
…O 5.40. 😉 Szybko zebraliśmy się, zjedliśmy śniadanie i wyruszyliśmy w górę po 7:00. Dzień zapowiadał się naprawdę pięknie, było ciepło i przyjemnie. Szliśmy najmniej ciekawą częścią trasy, czyli asfaltem do Morskiego Oka.
Ochotę do marszu nadawała nam myśl o chwili odpoczynku i przyjemnościach, jakie na nas czekają w schronisku. Na miejscu bowiem, zamówiliśmy sobie kawę i szarlotkę. Było to coś, czego potrzebowaliśmy. Usiedliśmy pod schroniskiem, by podziwiać nasz cel i przygotować się psychicznie na wielkie wyjście.
Od jednego deseru do drugiego – Czarny Staw pod Rysami
Przerwa pod schroniskiem trwała dłużej, niż założyliśmy, ale cóż, czasem nie warto trzymać się sztywnych ram czasowych. 😉 Obeszliśmy Morskie Oko lewą stroną (patrząc od schroniska) dosyć szybko, kierując się w stronę Czarnego Stawu pod Rysami. Nigdy nie byłam w tej części Tatr i nie mogłam się doczekać, aż zobaczę, jak to jest być po drugiej stronie Morskiego Oka.
Po około godzinnej wędrówce doszliśmy do Czarnego Stawu pod Rysami. Już było niesamowicie. Nie wyobrażałam sobie, jak świetnie może być wyżej. 😉
Tutaj zrobiliśmy sobie drugą przerwę i zjedliśmy kolejny pyszny deser, przygotowany przez Monię – nasiona chia gotowane na mleku kokosowym z miodem i dżemem na wierzchu. Jeśli nigdy nie jedliście, to gorąco polecamy! Pyyyycha! 🙂
W trakcie rozglądania się za ciekawym kadrem do zrobienia zdjęcia, zobaczyłam moją znajomą Kasię z mężem (pozdrawiamy! 🙂 ), którzy również mieli chwilę przerwy i jak się okazało, obrali taki sam cel, jak my. Mam nadzieję, że częściej będziemy się spotykać w górach! 🙂
Przełęcz Pod Chłopkiem w zasięgu wzroku
Wyruszyliśmy dalej. Szliśmy jednak spokojnie, pokonując każdy kamienny schodek w swoim tempie i nawadniając się odpowiednio, bo naprawdę grzało. Chwila odpoczynku w cieniu, i w górę.
Coraz bardziej przerażała mnie myśl, jak bardzo pionowa staje się „ściana” przed nami. Musieliśmy zacząć używać rąk, by wspiąć się wyżej. Było coraz trudniej i coraz wyżej. Odezwał się we mnie brak praktyki (dawno nie szliśmy podobnym szlakiem). Ręka tu, noga tam, do góry, ręka tu, noga tam i do góry, i tak w kółko… Było kilka momentów zawahania, walące serce. Ale przecież, po to są przeszkody, by je pokonywać. 🙂
Najgorsze momenty, jakie wspominam to dwa kominy, w których naprawdę było ciężko i sama pewnie bym tam nie wyszła. Ale od czego miałam moich Dwóch Kompanów. Ich widok i pomoc dawała mi większego kopa do pokonywania moich słabości. A widoki dodatkowo rekompensowały lęk i zmęczenie.
Po niecałych trzech godzinach trasy, zmęczeni, ale jakże szczęśliwi, zdobyliśmy kolejny punkt na naszej mapie celów – Mięguszowiecką Przełęcz Pod Chłopkiem – 2307 n.p.m! Jeden z najtrudniejszych szlaków w polskich Tatrach został pokonany! Mogę przyznać zupełnie szczerze, że rozpierała mnie duma. Coś, co kiedyś pewnie wydawało się niewyobrażalne, teraz doszło do skutku. Motywacja do zdobywania kolejnych szczytów wzrosła o 100 %, a radość do granic możliwości. 🙂
Ze szczytu do doliny, czyli powrót na „ziemię”
Po krótkiej przerwie, napawaniu się widokami i zrobieniu fotek, przyszedł czas na schodzenie. Istnieje tylko jedna możliwość zejścia na polską stronę – szlak, którym wychodziliśmy. Po tym, co przeszliśmy, wydawało mi się, że schodzenie będzie stanowiło spory problem. Jak się jednak po raz kolejny okazało, było dokładnie odwrotnie. Miejsca, w których miałam problem przy wychodzeniu, przy zejściu nie stanowiły żadnej przeszkody.
Zejście do okolic Czarnego Stawu Pod Rysami poszło nam całkiem szybko. Była jedna przerwa. I nawet spotkanie z kozicami. Skubane, nie chciały jednak, za bardzo pozować. 😉
Zmęczeni po gonitwie za kozicami, postanowiliśmy zrobić sobie jeszcze krótką przerwę nad Czarnym Stawem pod Rysami. Usiedliśmy i podziwialiśmy krajobraz, a przede wszystkim daliśmy chociaż trochę odpocząć naszym nogom.
Niechętnie zebraliśmy się do dalszej wędrówki. Niestety musieliśmy się już mijać z dosyć dużą liczbą turystów. Gdy zeszliśmy do Morskiego Oka, wybraliśmy obejście go drugą stroną (czyli prawą patrząc od schroniska). Czas przejścia jest podobny do strony lewej, a przyznam szczerze, że ta część podobała mi się bardziej, ze względu na o wiele ciekawszy krajobraz.
Ostatnia prosta
Dotarliśmy do Schroniska Morskie Oko, po czym zeszliśmy do Palenicy asfaltem, mijając po drodze kolejne tłumy turystów. Gdy doszliśmy do parkingu, nasze stopy wołały o pomoc. Dobrze, że mieliśmy buty na przebranie, by choć trochę im ulżyć. Wsiedliśmy do auta i po chwili byliśmy już w drodze powrotnej…
13 godzin wędrówki. Tyle samo radości, trudu, zmagania się z upałem, podziwiania widoków, kontemplowania przyrody i cieszenia się swoim towarzystwem. Wszystko to zamknięte we wspomnieniach, których nikt nam nie odbierze.
Praktycznie wskazówki:
- Całą trasę możecie zobaczyć tutaj;
- Parking w Palenicy – koszt 25 zł na dobę;
- Nocleg „na glebie” w Dolinie Roztoki – 30 zł (nie potrzebna jest wcześniejsza rezerwacja, nawet w sezonie);
- W schronisku w Dolinie Roztoki istnieje możliwość zostawienia rzeczy na cały dzień, lub kilka dni, bez dodatkowej opłaty;
- Na trasy podobne do tej, gdzie przy wychodzeniu trzeba używać rąk, warto wziąć ze sobą rękawiczki;
- Pamiętajcie, by w góry ubierać odpowiednie obuwie, plecak turystyczny, wygodne ubrania i przede wszystkim dużo się nawadniać (szczególnie w lecie).
Do zobaczenia na trasie!
Oczki
Cześć! 🙂
Oprócz robienia zdjęć krajobrazowych i prowadzenia bloga, zajmujemy się również fotografią profesjonalnie.
Wejdź na nasze portfolio i zamów u nas sesję zdjęciową!