Przełęcz Krzyżne – pierwsze dwa tysiące metrów nad poziomem morza
Podczas naszego ostatniego wypadu w Tatry, wybraliśmy się na Przełęcz Krzyżne. Było to moje pierwsze przekroczenie granicy ponad dwóch tysięcy metrów nad poziomem morza, co uważam za ogromny sukces. Nie powiem, że była to łatwa wędrówka, ale satysfakcjonująca na pewno. Jak wiadomo, im większa wysokość, tym lepsze widoki. A te, które miałam okazję podziwiać podczas naszej wędrówki na Przełęcz Krzyżne, przeszły moje najśmielsze oczekiwania.
Z Kuźnic do schroniska Murowaniec
W początkowej fazie naszej trasy, towarzyszyła nam Justyna, nasza współlokatorka. Udaliśmy się najpierw busem do Zakopanego, a następnie do Kuźnic. Tam wybraliśmy żółty szlak do Przełęczy między Kopami (1499 m n.p.m.), a następnie ruszyliśmy szlakiem niebieskim, którym doszliśmy do Schroniska Murowaniec. Tam wstąpiliśmy na żurek i szarlotkę.
Żółtym szlakiem na Przełęcz Krzyżne
Po przerwie nasze drogi się rozeszły, gdyż Justyna poszła zwiedzać inne rejony Tatr. My natomiast ruszyliśmy żółtym szlakiem, prowadzącym prosto na Przełęcz Krzyżne. W sumie nie tak całkiem prosto. 😉 Mogę szczerze przyznać, że szlak jest trochę wymagający, ale jego przejście daje niezwykłą satysfakcję i możliwość podziwiania cudownych widoków!
Cześć! 🙂
Oprócz robienia zdjęć krajobrazowych i prowadzenia bloga, zajmujemy się również fotografią profesjonalnie.
Wejdź na nasze portfolio i zamów u nas sesję zdjęciową!
Pierwszą atrakcją, jaką napotkaliśmy idąc żółtym szlakiem, był Czerwony Staw. Co ciekawe, staw swoją nazwę otrzymał dzięki sinicy, która barwi kamienie leżące wokół i na dnie stawu na czerwono. Chociaż w samym stawie nie było za wiele zabarwionych na czerwono kamieni, to i tak prezentował się pięknie.
Postanowiliśmy z Łukaszem zrobić sobie przerwę na kanapki i herbatkę, by podziwiać to cudo natury. Po przerwie spotkała nas tutaj zabawna sytuacja. Gdy pomału zbieraliśmy się w dalszą drogę, powiedziałam do Łukasza popularne u nas powiedzonko: „No to lecim na Szczecin”. Na co jeden z siedzących opodal mężczyzn odpowiedział: „O Wy również jesteście ze Szczecina, tak jak my”? 😀 Musiałam się tłumaczyć, że to tylko takie powiedzenie, a my jesteśmy z Podkarpacia. 🙂
Po krótkiej przerwie, ruszyliśmy w trasę, a po drodze napotkaliśmy młodziutką kozicę. Wyglądała na nieco zgubioną, ale do zdjęcia ustawiła się jak modelka. 😉
Po łatwiejszej części szlaku, przyszło nam zmierzyć się z trudniejszym fragmentem, którym było podchodzenie na Przełęcz Krzyżne. Samo podejście to dosyć stromy szlak, składający się z mniejszych i większych skał. Dla osób mało chodzących po górach może się wydawać trudny. Mnie podchodzenie sprawiło niezłą frajdę. Trzeba jednak uważać na zsuwające się kamienie, przez które nie trudno o ześliźnięcie.
Cel osiągnięty – zdobycie Przełęczy Krzyżne – 2112 m n.p.m
Gdy udało nam się w końcu osiągnąć cel naszej wędrówki – Przełęcz Krzyżne, nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Po obydwu stronach, rozciągały się doliny, a za nimi cudowne grzbiety górskie. Dla mnie jednak najpiękniejszym widokiem była rozpościerająca się przed nami Dolina Pięciu Stawów. Coś niesamowitego! Nie da się opisać wrażeń z tamtego miejsca. Tam trzeba być! 🙂
Oczywiście nie mogło się obyć bez pamiątkowej fotki, która okazała się być naszą ulubioną, jak do tej pory. 🙂
A swoją obecnością na przełęczy, zaszczyciła nas kolejna, tym razem starsza, kozica. 🙂
Z Przełęczy Krzyżne w kierunku Doliny Pięciu Stawów
Ze względu na to, że gonił nas czas i zostało jeszcze trochę trasy do przejścia, nasza przerwa na przełęczy nie trwała długo. Szlak, którym schodziliśmy wcale nie był łatwiejszy od tego, którym wchodziliśmy. Może dlatego, że wciąż był to żółty szlak, prowadzący dalej do Doliny Pięciu Stawów.
Zejście było naprawdę strome i składało się w większości z kamieni, poukładanych, jak schody. Bałam się patrzeć w dół, gdyż wydawało mi się, że jeden nieuważny krok, a spadnę w przepaść… Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło. 😉
Gdy skończył się żółty szlak, przeszliśmy kawałek niebieskim, a w pobliżu widzieliśmy Schronisko „Piątka”. Bardzo chcieliśmy do niego wstąpić, ale brak czasu nam na to uniemożliwił.
Ostatnia (nie taka) prosta
Po zejściu z niebieskiego szlaku, odbiliśmy na szlak zielony. Nasza droga powrotna wyglądała tak samo, jak wtedy, gdy wracaliśmy z dni lawinowo ski-tourowych .
Zapomniałam w tamtym wpisie jednak wspomnieć, że schodząc zielonym szlakiem, mija się wodospad Siklawa. Być może dlatego, że wtedy było dużo śniegu i nie stanowił większej atrakcji. Letnią porą jest naprawdę imponujący!
Zeszliśmy tym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, stamtąd czerwonym do Palenicy i busem do Zakopanego. Ciągle mieliśmy nadzieje, że uda nam się szybko złapać autokar do Krakowa. Mieliśmy pewne obawy, ponieważ była to naprawdę piękna sobota, a w górach pełno turystów. Ponadto było już późno, okolice godziny 20. Łukasz obliczył trasę na 8 godzin, a wyszło 10 godzin. Jak On to obliczył? 😀
Nasze obawy niestety się sprawdziły. Nie dość, że kilka minut po naszym przybyciu, odjechał wypełniony autokar, to jeszcze wielu ludzi czekało na kolejny. A jak dowiedzieliśmy się od kierowcy, większość miejsc na następny była już wykupiona. Stwierdziliśmy, że nie ma sensu czekać na autokar, w którym może nie być dla nas miejsca. Podjęliśmy decyzję o powrocie pociągiem. Wyobraźcie sobie nas. Zmęczeni i obolali po długiej trasie, stanęliśmy w obliczu jazdy pociągiem, który do Krakowa jedzie około 4 godzin, podczas, gdy autokar około dwóch. A jedyne o czym marzyliśmy w tamtej chwili, to znaleźć się w mieszkaniu jak najszybciej.
W końcu przyjechał pociąg i mogliśmy rozpocząć naszą podróż z PKP. Pozytywna w tym wszystkim była możliwość rozłożenia i zdrzemnięcia się na zmianę, na „wygodnych” fotelach, co też uczyniliśmy. 🙂 Do mieszkania dotarliśmy około północy.
Podsumowanie
Bez żadnego wahania poszłabym tym szlakiem ponownie. Dla zmęczenia, dla przygody, dla tych widoków, które wynagradzają wszystko… Granica dwóch tysięcy metrów została przekroczona. Czas na zdobywanie kolejnych wysokości.
Przebieg naszej trasy, znajdziecie tutaj.
Cześć! 🙂
Oprócz robienia zdjęć krajobrazowych i prowadzenia bloga, zajmujemy się również fotografią profesjonalnie.
Wejdź na nasze portfolio i zamów u nas sesję zdjęciową!
4 komentarze
anya
Zapraszam w Gory Skaliste 😀 Piekne zdjecia! Bawcie sie dobrze w Norwegii! A najlepiej zadzwoncie jak juz tam bedziecie! Ewa ma mojego skype 🙂
Asiula
Anya a więc się szykujcie, bo na pewno do Was wpadniemy! Bardzo dziękujemy! Zadzwonimy. 🙂 🙂
Bartek
w jakim miesiącu była ta wycieczka? wygląda na koniec czerwca?
Oczko
To był dokładnie 5 lipca 2014 😉